Witam, w kolejnej recenzji! Tym razem omówimy Warhammera 40000: Dawn of War: Dark Crusade. Oczywiście to dodatek, który samodzielnie działa. Recenzje Dawn of War i Winter Assault będą później. Akcja przenosi nas na planetę Kronus, na której toczy się wojna siedmiu ras. Tymi rasami są: Chaos, czyli zdrajcy Kosmicznych Marines, którzy modlą się do Bogów Chaosu. Najczęściej są to opętani żołnierze lub mieszkańcy pobliskich miast. Eldarzy (kiedyś, kiedy byłem mały udawałem jednego z proroków Eldarów 
), którzy przybyli z Lorn V (jeśli nie grałeś w Winter Assault, to nie czytaj o Eldarach!!!), by powstrzymać rozwój Nekronów. Gwardia Imperialna przyleciała na Kronusa, by zatrzymać Prorokinię Taldeer i jednocześnie zdobyć sojusz z Krukami. Nekroni, starożytna rasa maszyn, które stworzone są po to, by niszczyć. Chcą zamienić Kronusa w jeden wielki grobowiec. Orkowie, jak zwykle chcą porozwalać teren wokół siebie, bo to daje im radochę. Kosmiczni Marines, ulubieńcy fanów Warhammera, oczywiście latają po galaktyce w poszukiwaniu "Reliktów Zakonu" i powstrzymać plagę Chaosu, którą stworzył Gabriel Angelos, wyzwalając boga Khorna z Maledictium, magicznego więzienia. I na koniec Tau, inteligenta rasa, która za pomocą maszyn i specjalnej broni, jest najsilniejszą rasą w całej grze. Właśnie w ich bazie głównej, najtrudniej było mi odbić ten teren. Armiami dowodzą: Lord Chaosu Elifiasz Pogrobiec (powrócił w Dawn of War II: Chaos Rising), Prorokini Taldeer, Gubernator Luxas Alexander, Lord Nekronów, Herszt Orków Gorgutz z Lorn V, Kapitan Davian Thule i XV22 Shas' el. Mam nadzieję, że gra wam się spodoba. Ocena: 10/10, bo ta gra jest mistrzem strategi. Umiałem przy tym spędzić z 3 godziny codziennie! Na razie i do zobaczenia!
